Całkiem niedawno jeszcze tysiące rodziców oburzało się, że będą zmuszeni wysyłać swoje dzieci do szkoły o cały rok wcześniej, niż sami zasiedli w szkolnych ławach. Głównym powodem sprzeciwu były zbyt wysokie, według rodziców, wymagania stawiane sześciolatkowi. Z czasem zapewne, w obliczu nieuniknionego, protesty stracą na sile, czy jednak rzeczywiście „zmuszanie” do wczesnej nauki jest całkowicie bezsensowne?
Każde dziecko, przychodząc na świat, dysponuje nieograniczonym potencjałem uczenia się. Tylko w ciągu pierwszego roku życia nabywa tylu umiejętności, że zdumionym rodzicom pozostaje je tylko podziwiać. Co więcej, nauka ta sprawia dziecku niekłamana radość, dlaczego więc nie można jej wykorzystać?
Już ponad 50 lat temu naukowcy potwierdzili naukowo, iż dzieci uczą się niezwykle prędko, jednak z wiekiem stopniowo zatracają tę umiejętność, jeśli nie jest ona podtrzymywana. Jak to możliwe? Dzieci do nauki wykorzystują prawą półkulę mózgu, dorośli natomiast – lewą. Różnica między nimi polega na tym, że prawa półkula pochłania informacje szybko i bez ograniczeń, lewa natomiast przetwarza dane na język. Próbuje przetworzyć dane fragmentami, co zajmuje jej dużo więcej czasu i energii. Poza tym jest zmuszona usuwać starsze informacje, by „zrobić” miejsce nowszym, czego prawa robić nie musi.
Te fenomenalne umiejętności dzieci zaczynają stopniowo tracić już od 3. roku życia, zaś sześciolatki na ogół przechodzą już na „dorosły” sposób przyswajania wiedzy. Wtedy mniej więcej uznajemy, iż można zacząć je nauczać. Czyż to nie paradoks? Co więc można zrobić, by jak najlepiej wykorzystać taki potencjał pociechy? Nauczyć je sztuki czytania!
Nie chodzi tu oczywiście od razu o samodzielne wertowanie książek przez kilkumiesięcznego szkraba, ale – uwaga – o podawanie dużej ilości z dużą prędkością. Takie mechaniczne działania spowodują automatyczne przyswojenie przez dziecko właściwie każdej informacji. W praktyce wygląda to tak, iż pokazujemy dziecku karty z napisami, wyrazami, jednocześnie głośno je odczytując. Niezmiernie istotna jest tu właśnie szybkość i odpowiednia ilość informacji, gdyż są one niezbędnego automatycznego przyswajania przez malucha pokazywanych treści.
Równie ważny, a może nawet ważniejszy jest „wymóg” odpowiedniej atmosfery. Mały człowiek bowiem, jak i duży, potrzebuje najpierw i przede wszystkim atmosfery miłości i akceptacji, aby mógł się rozwijać. Bez zadbania o ten aspekt, nie warto silić się próby nauki ani wychowywania.
Oprócz tego bawimy się tylko, kiedy i dziecko i my mamy po prostu ochotę. Najlepiej w miejscu w miarę spokojnym, bez rodzeństwa i absolutnie bez żadnego sprawdzania „co już umiesz”! Dziecko należy jedynie chwalić, traktować całą naukę jak zabawę. Co najważniejsze, niezbędny jest tu entuzjazm.
Mnóstwo informacji i dokładniejszych porad bez problemu wskazuje dowolna wyszukiwarka. Po wpisaniu haseł „nauka czytania” bądź „Glenn Doman”, rekordy same wskazują drogę do sukcesu. Wystarczy tylko odrobina… entuzjazmu, by zapewnić dziecku kolejną, pasjonująca zabawę.